Te roślinki wykopałem w lesie w północnej Francji. Miałem 5 ale tylko 2 się uchowały. Jak widać na zdjęciach tak bardzo potrzebowały zimowania że nawet w pokoju przy temp. ok 23 st zaczęły zrzucać liście. Już się przestraszyłem że mi padły ale na szczęście pojawiły się młode pąki więc liczę że wszystko jest ok.
Zastanawiam się czy na drugi rok nie zostawić ich na zimę na balkonie na zimowanie, oczywiście dobrze zabezpieczone by stworzyć im lepsze, mam nadzieje warunki.
Czy myślicie że to dobry pomysł, czy są jeszcze za małe? A może w ogóle zrobić z nich "domową" wersję... jakieś bonsai?
To by było na tyle tej mojej egzotyki. Na wysianie czekają jeszcze bawełna, karob, migdały i herbata. Jak coś z tego wyjdzie to wrzucę jakieś fotki.
Czekam na spostrzeżenia i podpowiedzi dotyczące wszystkich roślinek
Pomogła: 18 razy Dołączyła: 04 Kwi 2010 Posty: 9894 Skąd: Prato - Italia
Wysłany: 2011-02-13, 20:56
Łukasz, mnie się kasztany jadalne w skrzynkach nie uchowały, dlatego podziwiam Twoje, że w doniczkach sobie radzą. Jak byś na zimę miał pomieszczenie plus 4 do 10 stopni, to takie jest najlepsze do zimowania wszystkich śródziemnomorskich zieloności.
Radzą sobie na szczęście bo w pokoju gdzie jest 23st i 40% wilgotności to nie mają za dobrze. Już się bałem ze te żółte liście to koniec ale pojawiły się małe zielone pączki
Niestety nie mam takich warunków jak piszesz dlatego pytałem o balkon ..ewentualnie.
Delikatnie zapytam.. w skrzynkach miałaś roślinki czy dopiero posadzone kasztany? Jak rozumiem piszesz z Italii więc powinno być ok zwłaszcza jeżeli chodzi o temperaturę ??
Pomogła: 18 razy Dołączyła: 04 Kwi 2010 Posty: 9894 Skąd: Prato - Italia
Wysłany: 2011-02-13, 21:05
Z kasztanów zebranych w lesie przez mojego męża miałam. I urosły miślicznie prawie jak te Twoje a potem zżółkły i zdechły. Faktem jest, że nie wiem, jak sie o takie cuś dba. Ale o drzewa w lesie nikt nie dba i rosną w najlepsze, więc nie wiem w czym dzieło...
Spróbuj może następnym razem wykopać delikatnie sadzonki z lasu.. pominiesz stres związany z czekaniem. To taki sposób pójścia na łatwiznę (nieedukacyjny) ale jak już coś wyrosło to może i dalej będzie rosło
Uwaga na kleszcze. Ja moje zdobywanie sadzonek przypłaciłem 30 kleszczami na całym ciele
Pomogła: 18 razy Dołączyła: 04 Kwi 2010 Posty: 9894 Skąd: Prato - Italia
Wysłany: 2011-02-13, 21:19
Nie chce mi się szlajać po lesie i paprać sobie buty. Mój mąż uwielbia takie głupie rozrywki. A ja wolę kasztany, bo część jest zjadanych, a te co uda mi sie uratować przed pożarciem to wsadzam do ziemi. Wolę tak, bo uwielbiam patrzyć jak coś pomalutku wyłazi z ziemi. Teraz też mam kilkanaście na stratyfikacji w skrzynkach. Z nadzieją że w tym roku pójdzie lepiej i nie zdechną.
A jeszcze jak mnie postraszyłeś kleszczami, to już napewno nie pójdę za tym do lasu!!!!
Może spróbuj męża namówić żeby wykonał "brudna robotę" i pobrał sadzonki a ty przy tym skorzystasz ale jeżeli wolisz wyhodować od "zera" to tylko kibicować i czekać na efekty
Ja jako łasuch wole zjadać kasztanki .. niestety dla mojej hodowli
Nie chce mi się szlajać po lesie i paprać sobie buty. Mój mąż uwielbia takie głupie rozrywki. A ja wolę kasztany, bo część jest zjadanych, a te co uda mi sie uratować przed pożarciem to wsadzam do ziemi. Wolę tak, bo uwielbiam patrzyć jak coś pomalutku wyłazi z ziemi. Teraz też mam kilkanaście na stratyfikacji w skrzynkach. Z nadzieją że w tym roku pójdzie lepiej i nie zdechną.
A jeszcze jak mnie postraszyłeś kleszczami, to już napewno nie pójdę za tym do lasu!!!!
Po jakim czasie kiełkowały ci kasztany?
_________________ Każdy pasowany na Kawalera Orderu Uśmiechu, musi wypić kielich soku z cytryny, tzw. "próba soku z kwaśnej cytryny".
Pomógł: 7 razy Dołączył: 22 Cze 2010 Posty: 1522 Skąd: Polska
Wysłany: 2011-02-13, 23:12
Moje od Ewy wykiełkowały po miesiącu Teraz są ładniutkie zieloniutkie Kasztany chyba nie są zbytnio wymagające ( przynajmniej te u mnie ) dziwne , że te liście tak tragicznie wyglądają . Ewidentnie musisz nieświadomie czymś je podtruwać
_________________ Jak kochać to księżniczkę, jak kraść to miliony.
Wydaje mi się ze po prostu rośliny nie wytrzymały i udały się na krótki spoczynek mimo ze warunki do zimowania nie są za dobre. chyba trochę jesieni w lutym?
Stawiam że za 2-3 tygodnie liście opadną całkiem a za kilka następnych pojawią się młode pędy Z bliska wygląda to ok.
Aczkolwiek opcji z trucizną też nie wykluczam
_________________ Łukasz
Ostatnio zmieniony przez horvat 2011-02-14, 07:00, w całości zmieniany 1 raz
Pomogła: 18 razy Dołączyła: 04 Kwi 2010 Posty: 9894 Skąd: Prato - Italia
Wysłany: 2011-02-14, 07:41
Ale moje kiełkowały prawie że w naturze, bo w skrzynkach na balkonie a nie w domowych pieleszach i ciepełku. Więc u mnie czas kiełkowania się wydłużył.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach